Młodość ucieka. Nic nie trwa wiecznie. Chyba że wziąłeś kredyt - będziesz go spłacał do końca życia.

Pamiętasz o tej parze spodni, którą trzymasz latami, bo "na pewno jeszcze się w nie zmieścisz"? Już nigdy ich nie założysz.

Nieważne jak długo minęło od rozstania, prawdopodobnie co najmniej raz w tygodniu będziesz odwiedzał facebookowe profile swoich byłych.

Nigdy nie uda ci się spalić tłuszczu odkładającego się ze śmieciowego jedzenia.

Oglądanie seriali to jedna z niewielu przyjemności, które ci jeszcze pozostały i nikt nie powinien śmieć ci w tym przeszkadzać.

Gotowanie zazwyczaj sprowadza się do podgrzewania zamawianego jedzenia albo zrobienia czegoś ze słoika.

Umawianie się przez internet polega na przewijaniu kilkudziesięciu profili dziennie na Tinderze, by kompletnie stracić nadzieję na to, że ta metoda przyniesie jakieś efekty.

Zapisywanie wszystkich wydatków jest równie użyteczne, co dołujące.

Kiedy osiągniesz jakiś sukces, ludzie, z którymi nie gadałeś latami nagle chcą się z tobą zakumplować.

Jeśli marzysz o tym, że twoją drugą połówką będzie idealna postać z Disneya, to się zawiedziesz. Prawdziwe szczęście osiągniesz wtedy, gdy znajdziesz kogoś, z kim jest ci po prostu dobrze.

Musisz pracować, by móc pozwolić sobie na kupno przedmiotów, którymi możesz przyszpanować. Jak sztućce. I kosze na śmieci.

Łącznie spędzisz kilka lat swojego żywota ścierając kurz, myjąc i czyszcząc różne rzeczy.

Jeśli jesteś singlem, wszyscy znajomi i cała rodzina będą wywierać na tobie presję znalezienia sobie kogokolwiek.

Żadna impreza, nieważne jak fajnie by się nie zapowiadała, nie będzie tak przyjemna jak siedzenie w domu bez spodni i oglądanie serialu.

Zapieprzasz 40 godzin tygodniowo, żeby zarobić pieniądze... Które wydajesz na podatki i czynsz.

Resztę kasy najczęściej wydasz na wesela i inne pępkowe.

Ni stąd, ni zowąd większość twoich znajomych zaręcza się, robią sobie dzieci, a "wolnych" i atrakcyjnych w twoim wieku nagle ubywa.