Normalny dzień pracy. Klienci wchodzą i wychodzą. Gdy przyszedł lekko podpity pan z pytaniem „czy dorzucę mu się do wina?” stanowczo, ale grzecznie odmówiłem. Nie uległem również kolejnym prośbom typu „Może jednak dwa złote się znajdzie?”. Żulik w ramach zemsty ściągnął spodnie i odlał się na drzwi wejściowe do sklepu.
Connect with:
Komentarze 0