Wracałem do domu w świetnym humorze, bo skończyłem pracę, a następnego dnia zaczynałem 2-tygodniowy urlop. Potrącił mnie rowerzysta przeciskający się między ludźmi na dużej szybkości. Skurczybyk szybko się pozbierał i uciekł nawet się do mnie nie odzywając. Podbiegła do mnie sąsiadka, która akurat była na spacerze z psem. Jakimś niesamowitym fartem, poza drobnymi otarciami, nic mi się nie stało. Chwilę później zaplątałem się nogą w smycz psa i walcząc o równowagę zwichnąłem sobie kostkę.
Connect with:
Komentarze 0