Nowoczesna alternatywa dla portali randkowych, przytułek spragnionych uwielbiania, nachalna reklama kont na Instagramie czy mobilny dom schadzek… Czym, do cholery, jest ten Tinder?
1.
Tinder nie zdobył w Polsce ekstremalnej popularności - korzysta z niego zaledwie ok. 3% internautów. Większość, nic zaskakującego, to mężczyźni, ale udział płciowy jest mimo wszystko dość wyrównany (55 do 45%). Niemal połowa Polaków na Tinderze ma od 16 do 24 lat, co również nie stanowi większego zaskoczenia. Pewną niespodzianką jest jednak fakt, że aż 42% użytkowników aplikacji jest w związku, a tutaj szuka jedynie skoku w bok lub przygodnych znajomości.
2.
Użytkownikom aplikacji wydaje się, że są anonimowi, dlatego pozwalają sobie na zachowania, delikatnie mówiąc, odbiegające od przyjętych standardów. Jednak poczucie anonimowości jest złudne - zadając sobie odrobinę trudu, można znaleźć w internecie większość użytkowników Tindera. Tym bardziej że aplikacja domyślnie pobiera zdjęcia z profilu na Facebooku… a jeśli tylko użytkownik się na to zgodzi, to również może na nim publikować.
3.
Tinder to prawdziwy pałac samozwańczych księciuniów i księżniczek. Mówią, że wraz z wiekiem wymagania rosną, a możliwości maleją. I coś w tym jest. Na Tinderze objawia się to odgórnymi zapowiedziami „nie piszę pierwsza/pierwszy” - czekam, aż ktoś tak zachwyci się moim selfie z łazienki, że napisze sam. Biorąc pod uwagę to, jak wiele osób „nie pisze pierwsza”, cud, że w ogóle ktokolwiek kiedykolwiek do kogoś w tej aplikacji napisał.
4.
Zdjęcia konsekwentnie unikające pokazania sylwetki, wykonane z góry, pod odpowiednim kątem. Tinder to masowa pralnia kilogramów, w których ukrywaniu kobiety są prawdziwymi mistrzyniami. Niestety - jedynie na zdjęciach. Na (niezbyt lotnych, to prawda) forach dla panów pojawiły się już nawet specjalne instrukcje opisujące, w jaki sposób zawczasu rozpoznać ponadgabarytową użytkowniczkę i uniknąć tragicznego rozczarowania podczas spotkania na żywo. Owszem, może to i niemiłe - ale na co liczą dziewczyny udające znacznie chudsze, niż są w rzeczywistości?
5.
Tinder pozwala zaprezentować światu dwa podstawowe elementy - kilka zdjęć oraz krótki opis. Inaczej mówiąc, parę zdań o tym, kim jest dana osoba i dlaczego warto byłoby ją poznać… O nie! W praktyce 90% opisów powstaje przy pomocy generatora, który losuje spośród: „nie piszę pierwsza/-y”, „jeśli liczysz na seks, to nawet do mnie nie pisz”, „prawdopodobnie za mądra dla ciebie” oraz „chcesz coś o mnie wiedzieć, to zapytaj”. Tinder pełen jest aspirujących celebrytów spod Pierdziszewa, tylko jakoś tak brakuje powodu, by z którymkolwiek chcieć przeprowadzić wywiad.
Komentarze 0