Moja mama złapała gdzieś glistę ludzką. Szybciutko pobiegłam więc do laboratorium, żeby zrobić test i zobaczyć, czy też mogę mówić o sobie w liczbie mnogiej. Tego ranka było tam naprawdę bardzo dużo ludzi. Po pobraniu krwi podeszłam do pani kasjerki, żeby zapłacić za badanie i przy okazji zapytałam, ile będę czekać na wynik. Pani, niewiele myśląc, przechyliła się przez biurko i krzyknęła na całe pomieszczenie (i poczekalnię): „Marylaaaaa! Na glistę to ile się czeka”?
Connect with:
Komentarze 0