Moja mama przyniosła do domu od koleżanki kilka kawałków makowca. Na stół wypadło troszkę okruchów i rodzynek, więc odruchowo je „posprzątałam”. Jedna z rodzynek dziwnie zachrzęściła mi w ustach. Przyjrzałam się jej dokładniej i zamarłam. Pogryzłam biedronkę.
Connect with:
Komentarze 0