Tak jakoś wyszło, że razem z siostrą wyznaczono nam termin porodu na ten sam dzień. Oni spodziewali się dziewczyny, a my chłopaka i ciągle powtarzała jak to nam zazdrości, że sama chciałaby mieć małego Franka (takie z mężem wybraliśmy imię). Naszemu synkowi się nie spieszyło, za to jej córka nie dość, że urodziła się 10 dni przed szacowanym terminem, to jeszcze okazała się chłopakiem. Nazwali synka Franek, czego do dzisiaj nie mogę przeboleć, bo my czuliśmy się zmuszeni wybrać nowe imię.
Connect with:
Komentarze 0